niedziela, 25 grudnia 2016

Strata...

Podobno ludzie nie doceniają, co mają, dopóki tego nie utracą. Tak do końca nie potrafię się z tym zgodzić. 
W tym smutnym dla mnie roku straciłam ojca, który po długiej chorobie zmarł we wrześniu oraz kilka dni temu moją kotkę Tosię, która obdarzała mnie i moją rodzinę swoim zaufaniem przez ostatnie trzy lata. To bardzo ciężki czas dla mnie.
Jako, że blog o zwierzętach, pozwolę sobie nawiązać do mojej Tosinki. Jakiś czas temu chwaliłam się Wam w jakich okolicznościach do mnie trafiła. Przypomnę, że została przeze mnie i moją rodzinę adoptowana jako dorosła kotka. Bardzo nieufna do ludzi. W pierwszych miesiącach u nas trzymała dystans do nas i do naszych zwierzaków. Nie była to kotka typowo "kolanowa", zdarzało jej się to rzadko, ale jak już podchodziła do nas, to czuło się ogromną miłość. Obdarzyła nas zaufaniem, choć pewnie nie przyszło jej to łatwo. Nie była podobna do naszych pozostałych kotów, chadzała swoimi drogami, często przynosząc nam swoje upolowane zdobycze. W domu szukała miejsc zacisznych, namiętnie w łazience ściągała ręczniki i układała się na nich. W oknach musieliśmy pozakładać kratki zabezpieczające, ponieważ próbowała nam wychodzić przez uchylnie otwarte okna, co groziło jej kalectwem. Mimo prób uchronienia jej przed niebezpieczeństwami, nie udało nam się jej uchronić przed śmiercią pod kołami. Wyrzucam sobie dziś, że ją wypuszczaliśmy na dwór... Od kilku dni pozostałe koty mają szlaban na wyjście. Nie wiem, czy to słuszne, co robię. Z jednej strony wiem, że dzięki temu nie skończą, jak nasza Tosia, z drugiej zaś widzę, jak się męczą, jak bardzo wolność jest im potrzebna. Nie wiem co dalej. Indywidualność Tosi jest bezdyskusyjna. Nie ma możliwości zastąpić ją żadnym kotem. Tosia to Tosia i koniec. Dała nam tyle szczęścia, uśmiechu, dała nam też łzy, które wciąż płyną. Na zawsze pozostanie w naszych sercach.
Podjęliśmy dość szybko decyzję o zabraniu kolejnego kotka ze schroniska. Dla Tosi ten rok zakończył się tragicznie, może jednak dla innego kota ten rok będzie szczęśliwy, bo trafi do kochającego domu. 
Mam wątpliwości co dalej, co dla nich ważniejsze, życie w czterech ścianach, czy możliwość wychodzenia z niego, kiedy pragną. Pomóżcie, bo nie wiem, co robić. Zresztą nie mam pojęcia, czy w ogóle poradzę sobie z własnym lękiem. Czy każde ich wyjście będzie mi się już z tragedią kojarzyło?
We wtorek jedziemy do schroniska. Może czeka tam na  nas, chciałoby się napisać "Tosia", ale to już niestety nie jest możliwe...


czwartek, 4 lutego 2016

Fundacja Dr Lucy - Schronisko w Gaju k/Śremu


Schronisko zawsze kojarzy nam się z czymś smutnym i tak jest. Znajdziemy w każdym schronisku zwierzęta pokarane przez los, los który najczęściej zwie się "człowiek". Jest jednak schronisko, gdzie w ogromie smutku znajdziemy zadbane zwierzęta oraz ludzi całkowicie oddanych sprawie. To Schronisko w Gaju, Fundacji Dr Lucy. Dotychczas udało mi się kilka razy odwiedzić Gaj, psy i koty zadbane, gabinet weterynaryjny na wysokim poziomie, lekarz weterynarii Pani Agnieszka Wagner, którą miałam przyjemność poznać, ma serce na dłoni. Za każdym razem widziałam Wolontariuszy wyprowadzających psy na spacer. Opiekunowie zwierząt z pełnym poświęceniem walczący o ich przetrwanie i znalezienie domu. Kojce czyściutkie, budy ocieplone. Widać, że schronisko dobrze zarządzane. 
Chciałabym prosić Państwa o przekazanie 1% swojego podatku na Schronisku w Gaju - Fundacja Dr Lucy. Możecie być pewni, że pieniądze, które ofiarujecie będą dobrze wydane.

KRS: 0000289538



Dziękuję, Kasia Głowacka