Nie wiem, czy adoptowany Franuś to nasz ostatni "nabytek", póki co Rodzina na więcej nie pozwala ;) Wypatrzyłam bidulkę na koncie facebookowym Fundacji. Następnego dnia (sierpień 2014) był już u nas.
Był w kiepskim stanie. Kiedy pozbyliśmy się u Frania robaków okazało się, że cierpliwie musimy się też pozbyć tasiemca. Były momenty, kiedy wątpiłam, czy malec przeżyje. Dostawał kroplówki, leki, zastrzyki, przebadany wzdłuż i wszerz. Opłaciło się :) . To największy rozrabiaka. Kiedy nie może mnie rano obudzić zaczyna podgryzać mi palce u rąk, jest do bólu skuteczny. Dziś zdrowy i myślę, że szczęśliwy, jak reszta towarzystwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz